poniedziałek, 16 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 9 (OSTATNI) CZ.II - 'HAPPY END?'


Czułaś, że serce rozsypuje Ci się na miliony kawałków, że przestaje bić… Tysiące myśli krążyło Ci po głowie… Nawet nie zauważyłaś kiedy łzy zaczęły Ci spływać po policzkach… Zayn puścił Twoją rękę i zakrył nią zapłakaną twarz.
- Ale spokojnie. – powiedział lekarz. – To wymaga potwierdzenia.
- A kiedy będzie wiadomo na 1oo%? – zapytał Malik.
- Trzeba zrobić badania. Podejrzewamy bardzo rzadki typ białaczki, na którą choruje 1,5% leucaemików. Aby ją wykryć trzeba Pani podać lekką chemię… - wyjaśnił po czym wyszedł.
Zayn usiadł koło Ciebie.
- Wszystko będzie dobrze… - szepnął po czym mocno przytulił.
Próbował Cię pocieszać, choć wiedziałaś, że jemu też nie jest łatwo.
- Jedź do domu. – rzuciłaś.
- Nie. – zaprotestował.
- Tak do cholery! – krzyknęłaś, bo już puszczały Ci nerwy po czym znowu się rozpłakałaś.
- Spokojnie… - szepnął.
- Przepraszam… Musisz odpocząć… Ja też… - rzuciłaś.
- Nie masz za co. – odparł dając Ci buziaka wychodząc. – Będę o 15.
*** U reszty ***
- No co Ty robisz?! Podaj Mu! Strzelaj! – wrzeszczał Hazza, gdy grali w PES’a.
W tym momencie drzwi się otworzyły. Wszedł Malik. Wszyscy rzucili grę i pobiegli w Jego stronę.
- I co u Niej? Co z Nią? – pytali.
Zayn stał i się nie odzywał.
- Halo! Tu ziemia! Zayn, co z Nią? – dopytywał Liam.
Malik minął ‘tłum’ i ruszył w stronę Swojego pokoju.
- Podejrzewają u Niej białaczkę… - powiedział wychodząc z salonu.
- Co?! – wrzasnęła Lidka i chciała za Nim pobiec.
- Zostaw.  – zaprotestował Lou łapiąc Ją za rękę.
Dziewczyny się rozryczały… Jak zresztą wszyscy…
- Pójdę do Niego. – oznajmił Liam ruszając w stronę sypialni, w której był Malik.
*puk, puk*
- Mogę? – zapytał stojąc w drzwiach.
Zayn nic nie odpowiedział. Stał i patrzył za okno.
- Podejrzewają u Niej bardzo rzadki przypadek białaczki. – zaczął. – Muszą zrobić badania aby to potwierdzić. Podadzą Jej chemię aby ją wykryć…
Liam podszedł do Niego i najzwyczajniej w świecie Go po prostu przytulił. <Ziam moment>
- O 15 do Niej jadę. Jedziecie ze Mną? – zaproponował Malik.
- Pewnie. – odpowiedział i wyszedł.
*** W szpitalu ***
Weszła do Ciebie cała ósemka choć lekarz prosił pojedynczo. Powstrzymywałaś łzy, pozostali tak samo. Próbowali Ci poprawić humor w każdy możliwy sposób.
- Jeśli przypuszczenia lekarzy okażą się błędne to…  przebiegnę się po tym korytarzu nago. – rzucił Harry a Ty mało co nie spadłaś ze śmiechu z łóżka.
- To będzie Cię zawsze chronić. – powiedział Nialler przed wyjściem wręczając Ci naszyjnik z czterolistną koniczynką.
- Dziękuję blondasku. – podziękowałaś dając Mu buziaka w policzek.
Po półgodzinnej wizycie wszyscy wyszli a Ty zasnęłaś…
*** W czasie chemii ***
Czułaś się bardzo słabo. Chemia bardzo zniszczyła Twoją skórę, włosy czy paznokcie… Były takie dni, że nie miałaś siły nawet zjeść czy się napić…
*** Tydzień później ***
Akurat spałaś, gdy do sali wszedł lekarz.
- Mamy wyniki badań. – powiedział budząc Cię.
Szybko otworzyłaś oczy.
- Może Pan zawołać Zayna? – spytałaś.
- Tak, oczywiście. – odparł i zrobił to o co poprosiłaś.
- Już wiadomo? – dopytywał Malik gdy wszedł do sali.
- Otóż… To nie jest białaczka. – zaczął. – Od początku wykluczaliśmy pewną możliwość i nie zrobiliśmy pewnych badań, których nie powinniśmy pominąć.
Odetchnęłaś z ulgą… Czułaś, że Twoje życie nadal ma sens i nic mu nie zagraża.
- To w takim razie co to jest? – zapytałaś po chwili.
- Najwyraźniej w świecie… - ciągnął. – Jest Pani w ciąży.
Zayn zaczął wrzeszczeć  uradowany. Uściskał lekarza i wyleciał na korytarz do pozostałej ósemki. Najpierw rzucił się na Louisa, którego z hukiem wywalił na podłogę a następnie zaczął ściskać każdego po kolei.
Siedziałaś na łóżku jak zahipnotyzowana i patrzyłaś na Niego jak na debila.
- Ej, ej! Spokojnie! Uściskałeś chociaż Ją? – powiedział Liam wskazując na Ciebie palcem.
- O kurde! – złapał się za głowę i przybiegł do Ciebie.
Kucną przed Tobą.
- Kochanie… - szepnął.
Łzy zaczęły spływać Ci po policzku.
- Czemu płaczesz? – spytał zdziwiony.
- A Ty z czego się cieszysz? – zaczęłaś. – Że zniszczę Ci życie? Że masz 19 lat i już masz dziewczynę, która jest z Tobą w ciąży? Jak  Ty sobie to wyobrażasz? Dziecko na odległość…
- Słucham?! – wrzasnął oburzony. – Może psychiatry Ci potrzeba? Nie zniszczysz mi życie! Jakie dziecko na odległość?!
- Sam idź! – rzuciłaś. – Normalnie. Ja mieszkam w Polsce, Ty w Londynie.
- I dlatego… Chcemy  żebyście przeprowadziły się do Nas. – powiedział Hazza wchodząc z resztą w sali.
- Mieszkanie w dziesiątkę?! A potem w dwunastkę!? Wam coś naprawdę padło na głowę… - odezwała się Oliwka.
- W 12-stkę to za jakiś czas… A teraz przez jakiś czas musielibyśmy się pomieścić w Naszym ‘małym’ domu. – wyjaśnił Malik.
- Żeby w 12-stkę! Paulina, może bliźniaki? – rzucił Niall ruszając znacząco brwiami.
- Kolejny nienormalny! – wrzasnęłaś z przerażeniem.
- Ale zgadzacie się? – Lou wrócił do sprawy.
Popatrzyłyście na siebie z dziewczynami.
- Czemu nie… - powiedziała Eliza.
- Fuck yeah! – krzyknął Harry ‘rzucając’ się na Monikę.
- Ale… Nie będzie nas dwanaście. – oznajmiła tajemniczo Lidka.
Wszyscy skierowaliście na Nią wzrok.
- A ile?! – zapytał przerażony Liam.
- 13. – odparła. – Louis… Będziemy mieli bliźniaki.
- O good! – wrzasnął przytulając Ją.
- Hazza, pamiętasz? – rzuciła tajemniczo Monika.
- Hm? – spytał zdziwiony.
- Jutro tutaj (wskazała na korytarz) będziesz biegał nago. – wyjaśniła śmiejąc się.
- Monika! Musiałaś?! – wrzasnął Harry po czym wszyscy wybuchnęliście śmiechem.
*** Miesiąc później ***
Właśnie wracacie z lotniska. Za Wami jedzie wielka ‘ciężarówka’ z Waszymi rzeczami.
- Wiesz jak Cię kocham? – szepnął Ci do ucha Zayn.
- Wiem… Ale Ja Ciebie i tak mocniej. – odpowiedziałaś dając Mu buziaka.
*** 3 lata później ***
Mieszkacie z Malikiem w Swoim domu, obok Londynu. Felicite <klik> chodzi do przedszkola a Wy jesteście szczęśliwym małżeństwem. Planujecie powiększenie rodziny…
One Direction nadal istnieje… Jeżdżą w trasy, na koncerty…
U Lidki i Louisa: 3 dzieci: Eleanor i Tom <klik> oraz Louis: ojciec-dziecko.
U Oliwki i Liama: kilkumiesięczny Alan. <klik>
U Moniki i Harrego: dwuletnia Darcy. <klik>
U Elizy i Nialla: kilkumiesięczne bliźniaki: Kevin i Meallan <klik> oraz dodatkowe dziecko: jedzenie.
___________________________________________________________________________
I o to tak koniec… Mam nadzieję, że podobało się wszystkim, którym chciałam podziękować, że czytali… KOCHAM WAS WSZYSTKICH! :) ♥
I teraz tak na zakończenie proszę Was abyście w komentarzach napisały, że to czytałyście… To nie zajmie wiele czasu a naprawdę Mi pomoże.  Wystarczy zwykłe ‘’Ja’’. Założyłam nowego bloga i jutro tutaj podam link… Mam nadzieję, że będziecie czytać :D
Jeszcze raz love you so much! ♥
Directioner. xxx



sobota, 14 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 9 (OSTATNI) CZ.I - 'DANCE, DANCE...'

W nocy nie mogłaś zasnąć. Cały czas myślałaś o jutrze. Pierwszy raz będziecie występować na tak dużej scenie, przed tak dużą publicznością. Bałaś się o to, że pomylisz kroki czy cokolwiek…  Postanowiłaś wygramolić się po cichu z łóżka żeby nie budzić Zayna i zejść do kuchni. Zarzuciłaś szlafrok i podreptałaś na dół.
Po ciemku znalazłaś szklankę. Wlałaś wody i usiadłaś. Myślałaś jak to będzie… Czy dasz radę… Przez ostatnie tygodnie czułaś się bardzo osłabiona, w ogóle nie miałaś sił…
- Nie śpisz? – zapytał Malik wchodząc do kuchni.
- Nie mogę zasnąć… - odpowiedziałaś. – Obudziłam Cię?
- Sam się budzę, gdy czuję, że nie ma Ciebie obok… - oznajmił i usiadł naprzeciwko.
Uśmiechnęłaś się i milczeliście przez chwilę.
- Czemu się martwisz? – przerwał ciszę. – Dobrze wiesz, że wszystko pójdzie idealnie. Jak zawsze.
- Nie wiem… - rzuciłaś bezradnie wstając i odkładając szklankę.
Poczułaś, że ktoś Zayn przytula Cię od tyłu i zaczyna całować po szyi. Usiadłaś na szafce a On zaczął rozpinać guziki od Twojej piżamy w misie…
- Nie dzisiaj… - myślałaś, ale nie wiedziałaś jak protestować.
Wyręczył Cię Louis…
- No siema! – wrzasnął wbiegając do kuchni.
Tak się przestraszyłaś, że zwaliłaś talerze, które miałaś pod ręką na podłogę a Malik przywalił głową w szafkę. Zrobiliście taki huk, że po kilku sekundach wszyscy już byli w jadalni. Zeskoczyłaś z szafki i zaczęłaś zapinać koszulę. Każdy wpadł w niepohamowany śmiech.
- Dureń… - syknął Zayn w stronę Tomlinsona gdy szliście w stronę sypialni.
Rano wstałaś przed południem. O 16 mieliście występ.
Zjedliście śniadanie i zaczęły się mega przygotowania.
‘Gdzie moja bluzka?!’, ‘Gdzie moja szczotka?!’ – wrzeszczałyście na zmianę z Moniką i Elizą.
O 15 byliście już na miejscu.
- Rząd 1, miejsca od E5 do E11. – oznajmił Harry. – Powodzenia.
- Dobra, idźcie już. Pa. – pożegnała Ich Monika dając całusa Hazzie.
- Nie wygramy… Patrz ile grup! – powiedziałaś patrząc na wszystkich uczestników.
- Ogar Paula, wygramy. – rzuciła.
- Za 2 minuty wchodzicie! – oznajmił Agustin.
3…2…1… I już byliście na scenie.
Z początku było idealnie, tak jak miało być. Gdy zbliżał się koniec i Twoja solówka poczułaś się słabo. Znowu to samo… Znowu tracisz siły… Ale nie poddałaś się i wykonałaś ją jak powinnaś choć resztkami sił.
Po występie jury oczywiście zaczęło Wam zadawać masę pytań. Nogi miałaś jak z waty…Ledwo co się na nich utrzymywałaś… Podpierałaś się Emilki (koleżanki z grupy) aby nie upaść… Ale zrobiłaś to… Zsunęłaś się na ziemię a Em nie zdążyła Cię złapać… Słyszałaś, że robi się straszny chaos…
Obudziłaś się w szpitalu. Od razu gdy otworzyłaś oczy przyszedł do Ciebie lekarz.
- Musze zadać Pani kilka pytań. – zaczął. – Robiła Pani test ciążowy?
- Tak. – odpowiedziałaś ze zdziwieniem.
- Kiedy? – dopytywał.
- Eee… Jakieś 4 dni temu. – wyjaśniłaś.
- Jaki wynik? – ciągnął.
- Negatywny. Powtarzałam 2 razy. – odparłaś.
- Mhm… A czy w ostatnim czasie czuła Pani osłabienie, brak sił etc? – zadał kolejne pytanie.
- Taak… Od jakiś 2 tygodni. – oznajmiłaś.
- Dobra, dziękuję. To wszystko. – rzucił i wyszedł.
Potem przyszli Zayn, Niall, Hazza i Oliwka.
- Jak się czujesz? Co mówił lekarz? – dopytywali.
- W porządku… Zadał parę pytań i tyle… - odpowiedziałaś choć tak naprawdę nie czułaś się dobrze… Czułaś się źle… Bardzo źle…
Po kilku dniach były już wyniki.
Akurat siedziałaś z Malikiem, gdy do sali wszedł lekarz.
- Są wyniki badań. – oznajmił.
- Iii? – zapytałaś z niecierpliwością.
- Mam złą wiadomość… - wydusił. – Podejrzewamy u Pani białaczkę…

wtorek, 10 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 8 CZ.II - 'TE SŁOWA...'

Rano wstałaś jakoś niewyspana a dziś czekał Cię ciężki dzień… Oj bardzo ciężki…
- Dzień dobry. – przywitał się Zayn gdy czesałaś włosy dając buziaka.
- Hej. – rzuciłaś bez entuzjazmu.
- Idziemy na śniadanie? – spytał.
- Jak chcesz to idź, Ja zamówię do pokoju. – odparłaś i wypchnęłaś Go z łazienki.
Wzięłaś szybki prysznic i otworzyłaś drzwi. W salonie czekało na Ciebie śniadanie.
- Naleśniki z Nutellą. Tak jak lubisz. – oznajmił Malik wskazując na stół.
- Dzięki. – odpowiedziałaś siadając naprzeciwko Niego.
- Paulina… - zaczął. – Nie gniewaj się… Proszę…
- Nie gniewam się. – powiedziałaś biorąc łyk porannej kawy.
- Nie wcale. – ciągnął. – Myślałem, że się lubicie…
- No oczywiście! – odparłaś z sarkazmem. – Na pewno zauważyłeś jak Ją ‘uwielbiam’ gdy się do Nas dosiadała.
- Alee…
- Dobra, skończ. – przerwałaś. – Jedz, bo nie możemy się spóźnić na dzień pełen wrażeń z cudowną Sandrą.
O 11 byliście na dole. Kilka minut potem przybyła piękna blondi.
- Hej! – rzuciła na powitanie dając Wam po buziaku w policzek.
Myślałaś, że Ją udusisz.
- To gdzie idziemy? – zapytał Zayn.
Sandra pokazała Wam ‘małą’ rozpiskę gdzie moglibyście pójść.
- Paryż jest cudowny… - zaczęła. – Ale Ty pewnie wiesz… Francuskie fanki! Matko… - i tak zaczął się ‘zajebisty’ dzień…
San cały czas zachowywała się tak jakby Ciebie tam z Nimi nie było… Najzwyczajniej w świecie zaczęła się dostawiać do TWOJEGO Malika…
- Ja się odłączam. – oznajmiłaś w końcu cała wkurzona. – Wracam do hotelu.
- Aleee…. – zdziwił się Zayn.
- Pa! – rzuciła Sandra i kontynuowała.
Po powrocie do hotelu wzięłaś strój kąpielowy i postanowiłaś pójść popływać.  Próbowałaś o tym nie myśleć… O tym co Oni mogą tam robić…
W basenie nie było dużo ludzi. W jednym z jacuzzi siedział jakiś chłopak.
- Hm… Nie brzydki. – ‘uśmiechnęłaś’ się w myślach i ruszyłaś w Jego stronę.
- Wolne? – spytałaś słodko się uśmiechając.
- Pewnie. – oznajmił odwzajemniając uśmiech.
- Paulina. – rzuciłaś powitalnie.
- Alessandro. – odparł. – Skąd jesteś Paulino?
- Z takiego małego zadupia… Polska. A Ty?
- Polki są najładniejsze. – rzucił szczerząc ząbki. – Włochy. Jesteś tutaj sama?
- Nie… Ale to długa historia. – wyjaśniłaś urywając ten temat. – Jesteś modelem, prawda?
- Skąd wiesz?- zapytał zaskoczony.
- Bardzo znanym… Widziałam Cię to tu… To tam… - odparłaś.
I tak potoczyła się Wasza rozmowa…
- Może wyjdziemy gdzieś coś zjeść? – spytał po godzinnej rozmowie w basenie.
- Chętnie. – przytaknęłaś.
- Too… Za pół godziny przed hotelem? – zaproponował.
- Jasne, do zobaczenia. – odparłaś i wróciłaś do pokoju.
Przebrałaś się w jakąś zgrabną sukienkę, spięłaś włosy i sprawdziłaś komórkę. ’11 nieodebranych połączeń od: Zayn’. Rzuciłaś ją z powrotem na łóżko i wyszłaś.
Na miejscu Alessandro już czekał.
- Ślicznie wyglądasz. – rzucił. – To może tam?
- Dzięki. – podziękowałaś. – Może być, chodźmy.
Zamówiliście coś do jedzenia i usiedliście przy stoliku na dworze.
Rozmawiało Wam się naprawdę świetnie.
W pewnym momencie zauważyłaś, że w Waszą stronę zbliża się Malik.
- Paulina?! – wrzasnął. – Co Ty robisz?!
- To co Ty? – odparłaś oburzona.
- Słucham? – zapytał zdziwiony.
Alessandro siedział i nie wiedział o co chodzi.
- Uspokój się! – krzyknęłaś.
- Możemy wrócić do hotelu i porozmawiać? – spytał.
- Jem. – oznajmiłaś retorycznie.
- Błagam Cię, bo ten pan zaraz wyląduje w szpitalu w stanie krytycznym. – szepnął.
- Odezwę się potem. Przepraszam. – rzuciłaś w stronę Włocha i wróciliście do pokoju.
- Wyjaśnisz Mi to?! – wrzeszczał, gdy już byliście na miejscu.
- A może Ty Mi?! Fajnie jest się miziać z ładną blondynką?! – krzyczałaś.
- Albo dymać z kim popadnie?! – rzucił najwyraźniej bezmyślnie.
Nie mogłaś uwierzyć w to co usłyszałaś… Do oczu napłynęły Ci łzy…
- Najwyraźniej jesteś byle kim… - wydusiłaś przez płacz.
- Jezu… Ja… To nie tak! Nie chciałem! – wrzeszczał Malik, gdy zbierałaś Swoje rzeczy.
- Zostaw Mnie! Nie warto rozmawiać z kimś kto dyma się z kim popadnie! – krzyczałaś.
Nie słuchałaś Jego wyjaśnień. Spakowałaś walizkę, wybiegłaś z hotelu i skierowałaś się w stronę lotniska.
Na miejscu udało Ci się w jakiś sposób zdobyć bilet na najbliższy lot do Polski.
Po kilku godzinach byłaś już na miejscu. Weszłaś do mieszkania i włączyłaś telefon. Oczywiście kilkanaście nieodebranych od Malika.
Akurat szłaś się kąpać, gdy zadzwonił twój telefon. Monika.
- No hej! Próbuję się do Was dodzwonić i próbuję! – skarżyła się. – Wejdźcie na Skype’a jeśli to możliwe.
- Zaraz będę… - odparłaś bez entuzjazmu i się rozłączyłaś.
Odpaliłaś kompa i zrobiłaś to o co prosiła.
W kamerce ukazali się: Monia, Harry, Liam i Niall.
- No wreszcie! Co u Was? – pytał Niam.
- Ej… Ty jesteś u siebie?! – krzyknęła zdziwiona Monika.
- Tak. – odparłaś.
- To już wróciliście? Jak było? – dopytywał Hazza.
- Wiecie co? Nie warto gadać z kimś kto chodzi do łóżka z byle kim. – rzuciłaś i wyłączyłaś laptopa.
Wzięłaś szybką kąpiel i zmęczona położyłaś się spać. Płakałaś… Ale z trudem zasnęłaś.
Rano obudził Cię dzwonek do drzwi. Zczołgałaś się z łóżka i poszłaś otworzyć.
Przed drzwiami stał Zayn.
- Mogę wejść? – zapytał.
- Wejdź… - wykrztusiłaś choć nie miałaś najmniejszej ochoty z Nim rozmawiać.
- Wiem… - zaczął. – Jestem cholernym idiotą. Nie panowałem nad tym co mówiłem… Nie wiedziałem co się ze Mną dzieje… Gdy Cię z Nim zobaczyłem…
- A pomyślałeś co Ja czuję gdy byłeś z Sandrą? – oznajmiłaś.
- Przepraszam… - wydusił. – Płaczesz przeze Mnie nie wiem który raz, ale obiecuję, że to jest ostatni… Przyrzekam…
Odwróciłaś się od Niego i już chciałaś dać krok gdy Malik złapał Cię za rękę.
- Błagam Cię… Wybacz Mi… Te słowa były chore… - ciągnął.
Wybuchłaś płaczem przytulając się do Niego…

sobota, 7 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 8 CZ.I - 'FAMILY & POCZĄTEK WYJAZDU'

- Musisz iść na ten francuski? – zapytał smutny Zayn.
- Tak. – odpowiedziałaś krótko.
- Oj prooszęę… - kusił przyciągając Cię do siebie.
- Puść. – rzuciłaś. – Nie chciałeś pozwolić na prywatne lekcje z Harrym to teraz masz za swoje. Opuściłam już kilka zajęć a poza tym podszkolę się na środę.
- Z Harrym?! Prywatne lekcje?! Jeszcze nie zwariowałem. Ale jednak są jakieś wady, że przyjeżdżam do Ciebie, do Polski. – odparł.
- Tylko jedna. – powiedziałaś. – Za 10 minut wychodzę. Gdzie jest moja bluzka?!
- Nie oddam Ci jej! – wrzasnął.
- A myślisz, że mam tylko jedną? – rzuciłaś śmiejąc się.
- To nie uda mi się Cię zatrzymać? – spytał ze smutkiem.
- Wrócę za 2 godzinki. – odparłaś, dałaś całusa i wyszłaś.
Zajęcia zleciały w zawrotnym tempie. Choć i tak połowę nich przemyślałaś o Maliku.
- Jeesteem! – oznajmiłaś z radością wchodząc do mieszkania.
- Wreszciee… - powiedział ciesząc japkę i próbując zaciągnąć Cię do sypialni.
- Czeekaj no! – protestowałaś.
- No co? Stęskniłem się. – tłumaczył.
- Ja też. – odpowiedziałaś. – Jutro mamy zaproszenie na obiad u rodziców.
- Ooo! Super. A teraz już chodź. – wrzasnął i kontynuował.
Tym razem już nie protestowałaś.
Następnego dnia wstałaś ok. 10. Zjedliście śniadanie, usiedliście w salonie i włączyliście TV.  Akurat leciało 4Fun TV.
- Ooo! The Wanted! – powiedziałaś gdy pojawili się na ekranie.
- See ya later… - skomentował uroczo Zayn przełączając kanał.
- Ej, już 12. Powinniśmy się zbierać. – oznajmiłaś.
- Kurde… Chodź, bo się spóźnimy. – rzucił i ruszyliście się szykować.
Założyłaś jasne rurki, miętowe Converse, bokserkę z flagą UK. Zrobiłaś sobie śliczne loki i już chciałaś wrzucić na siebie granatową bejsbolówkę gdy…
- O nie, nie! Ja zakładam bejsbolówkę! – wrzasną Malik kiedy zobaczył, że ją zakładasz.
- Spadaj! – odparłaś ze śmiechem. – Ja.
- Ubieraj się na Harolda! – powiedział rzucając Ci żakiet.
- Nieee! – zaprotestowałaś. – Sam zakładaj!
- Nie mój styl kotku. – odparł i uśmiechnął się zwycięsko.
Miał na sobie białą bluzkę, wygraną bluzę, czerwone najeczki i typowe beżowe rurkowate ‘dupowory’.
Zajechaliście punktualnie. Pod domem przywitał Was Charlie – ‘przesłodki’ owczarek niemiecki Twoich rodziców. Od zawsze miałaś wrażenie, że chce Cię pożreć wzrokiem, a Zayna? Chyba kochał. Tylko gdy Go zobaczył cieszył się jak debil, a na Ciebie szczerzył zęby.
Drzwi otworzyła Wam Twoja Mama czule się witając. Po ściskaniu ruszyliście w stronę salonu. Akurat byliście na schodach, gdy zza rogu wybiegła Julka – Twoja 4-letnia siostra.
- Zayn! – pisknęła uroczo rzucając Mu się na szyję.
- A Ja?! – zapytałaś oburzona.
- Paula! – rzuciła przytulając Was obojga.
- Tutaj kochają Ciebie bardziej niż Mnie! – szepnęłaś do Malika śmiejąc się pod nosem.
- To źle? – odparł dając Ci całusa.
- Nie. – rzuciłaś i poszliście dalej.
Przywitaliście się z tatą i zasiedliście do obiadu.
Zayn miał świetny kontakt z Twoimi rodzicami. Naprawdę Go lubili i bardzo Wam kibicowali. Ale najlepszy chyba miał z Julią. Ona Go uwielbiała. Kochała spędzać z Nim czas. Ogólnie Malik miał zajebisty kontakt z całą Twoją rodziną. Nawet w psem, choć nie wiem czy to wlicza się do rodziny, ale ok.
Do domu wróciliście ok 17 i od razu zaczęliście się pakować.
- Jutro Paryż… Miasto miłości… - rzucił Zayn po skończonej ‘pracy’.
- Aaawww… Jaram się jak pochodnia… - odparłaś.
Zadzwonił Ci telefon.
- Wjedźcie na Skype’a. – powiedziała Oliwka po czym się rozłączyła.
- Długa rozmowa. – skomentował Malik.
- No, bardzo. – rzuciłaś. – Chodź na Skype’a.
Weszliście, pogadaliście z pozostałą ósemką z godzinę, rozłączyliście się i położyliście spać.
- Wstawaj. – krzyczał rano Zayn. – Za 3 godziny mamy samolot.
- Jeszcze 5 minut…- powiedziałaś i przykryłaś głowę poduszką.
- No chodź! – odparł biorąc Cię na ręce i zanosząc do kuchni na śniadanie.
- Naaleeśniikiii! – wrzasnęłaś ucieszona i zasiadłaś do stołu.
O 10 byliście na lotnisku. Wsiedliście do samolotu i za kilka godzin byliście na miejscu.
- Francuskie fanki mnie przerażają. Mam o nich złą opinię… Po tym jak zajebali Liamowi buta albo Ciebie mało nie pobili… - powiedziałaś gdy jechaliście taksówką.
- Ja też. – odpowiedział śmiejąc się.
Zajechaliście do hotelu, który był naprawdę świetny.
- To może najpierw się rozpakujemy a potem zejdziemy na kolację? – zaproponowałaś.
- Mhm… - przytaknął tachając walizki.
Po godzinie już schodziliście do ‘stołówki’. Nie… To nie stołówka. To raczej… Królewska jadalnia. Jak w najlepszym hotelu na świecie.
Akurat przeglądaliście MENU gdy poczułaś, że ktoś łapie Cię za ramię.
- Paulina?! – krzyknęła zdziwiona Sandra – Twoja znajoma z gimnazjum.
- Sandra? Co Ty tu…
- Będę miała wreszcie okazję poznać Twojego ukochanego! – rzuciła.
- Taaa… Poznajcie się to jest Sandra a too…
- Wiem, wiem. – przerwała Ci po raz kolejny. – Kto by nie wiedział!
- Usiądziesz z Nami? – zaproponował blondynce Zayn po zapoznaniu się a Ty posłałaś Mu spojrzenie.
- Pewnie! – odparła zadowolona.
Cały czas rozmawiali. Widać, że świetnie się dogadywali. Ty siedziałaś cicho.
Wreszcie nadszedł czas ‘rozstania’.
- Widzimy się jutro? – spytała Sandra.
- Jasne. – zgodził się Malik a Ty myślałaś, że zaraz wybuchniesz.
Zeszliście do pokoju. Wykapałaś się, przebrałaś w piżamę i wskoczyłaś do łóżka. Zayn przysunął się do Ciebie i zaczął całować po szyi.
- Zostaw! – wrzasnęłaś.
- Oj Paulaaa…. – kusił.
- Zostaw mnie do cholery! – krzyknęłaś naprawdę wkurzona.
Przesunęłaś się na koniec łóżka zabierając Mu całą kołdrę…
__________________________________________________________

No i jest 8 rozdział cz.I :) mam nadzieję, że się podoba :) i przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale nie miałam czasu... II cz. mam już napisaną, muszę ją tylko przepisać, ale to już po świętach :) jeśli ktoś czyta to proszę o pozostawienie po sobie śladu :D np: komentarz, ocena ;)

niedziela, 1 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 7 CZ.2 - 'DADDY'


W rogu leżała Lidka. Cała blada, jak nieżywa. Obok Niej 2 puste opakowania po jakichś proszkach. Louis wpadł w szał. Wrzeszczał, piszczał, płakał. Podbiegł do Niej i próbował cucić.
- Jezu! Co Ty zrobiłaś?! Co?! – krzyczał. – Ożyj błagam! Nie umieraj!
Zayn przykucnął obok Niej i sprawdził tętno.
- Żyje. – oznajmił. – Szybko! Weźmy Ją i zawieźmy do szpitala.
Zanieśliście Ją do samochodu i ruszyliście. W drodze zadzwoniłaś do reszty i wszystko Im powiedziałaś. Louis siedział tylko i rozpaczał. Jeszcze nigdy nie widziałaś Go w takim stanie.
W szpitalu zabrali Lidkę szybko o nie chcieli Wam nic powiedzieć. Louiemu dali jakieś silne proszki uspakajające, że po sekundzie już spał. Reszcie nie kazaliście przyjeżdżać, bo przecież nie będziecie czekać w dziewiątkę…
Po kilkugodzinnym czekaniu podszedł do Was lekarz.
- Lidia… - wydusił z siebie. – Jest w stanie krytycznym. Nie wiemy czy z tego wyjdzie…
- A co z dzieckiem? – zapytałaś i wybuchłaś płaczem.
- Robimy wszystko co w Naszej mocy… - odpowiedział i odszedł.
Rozpłakałaś się jeszcze bardziej i wtuliłaś w Malika.
Na noc wróciliście do domu. Również z Louisem, który cały czas spał.
- I co? I co? – dopytywali się wszyscy po kolei, gdy tylko otworzyliście drzwi.
Odpowiedzieliście z trudem na zadawane pytania. Każdy się po prostu załamał…
- Może powinniśmy pojechać do Niej? – zapytał Niall.
- To bez sensu, bo i tak byśmy Jej nie zobaczyli. Tak mówił lekarz. – wyjaśnił Zayn. – Jest już późno… Chodźmy do siebie, choć i tak pewnie nikt nie zaśnie…
- Dokładnie… - poparł Go Liam.
Porozchodziliście się do Waszych sypialni.
- Boże, jak ja się o Nią boję… - powiedziałaś.
- Ja też… Ale wszystko będzie dobrze… - pocieszał Malik.
Przebrałaś się w piżamę i wskoczyłaś do łóżka. Zwinęłaś się w ‘kłębek’ i wtulona w Zayna z wielkim trudem zasnęłaś.
W nocy przebudziły Cię jakieś głosy, które dochodziły z dołu.
- Pewnie jest w szpitalu… - usłyszałaś Liama i zeszłaś na parter.
- O co chodzi? – zapytałaś.
- Louis zniknął… - odpowiedział krótko Harry.
- Jedziemy do szpitala. – rzucił Nialler.
- Dobra, tylko nie wszyscy. Ja i Hazza pojedziemy a Wy zostańcie, bo nie ma sensu tłuc się w ósemkę. – powiedział Liam.
Po 15 minutach już Ich nie było.
- Idź kotek się połóż. – szepnął Zayn. – My z Niallem poczekamy na telefon od chłopaków.
- Mhm… - odparłaś, dostałaś buziaka na pożegnanie i poszłaś do pokoju.
Dziewczyny zrobiły tak samo.
Zasnęłaś… Przyśnił Ci się jakiś koszmar. Zaczęłaś krzyczeć. Malik przybiegł szybko i wybudził Cię.
- Ej… Spokojnie… - powiedział całując Cię w czoło i pocierając głowę.
- Koszmar… Jak rzeczywistość… - oznajmiłaś. – A co Ci się stało w głowę?
- Eeemm… Akurat robiłem sobie herbatę gdy usłyszałem jak krzyczysz no i tak się przestraszyłem, że uderzyłem głową w drzwiczki, które odpadły… Niall je mocuje.  – wyjaśnił.
- Boziu… - szepnęłaś dając mu buziaka.
Od całowania wyrwał Was telefon.
- Louis był w szpitalu, ale tylko na chwilę. Dowiedział się do u Lidki i wyszedł. – oznajmił Zayn po zakończonej rozmowie z Harrym. – Jedziemy Go szukać.
- Ja też! – zgłosiłaś się.
- Nie. – zaprotestował. – Zostańcie w domu na wypadek gdyby wrócił.
Zrobiłaś co kazał.
Zeszłaś do salonu, w którym siedziały dziewczyny.
- Jakiś koszmar. – rzuciła Monika rozpłakując się.
- Wiem. – odpowiedziała Eliza robiąc to samo.
- Dziewczyny… A jeśli Onaa…
- Błagam Cię! Nawet tak nie mów! – przerwałaś Oliwce. – Nie zrobi Nam tego! Nie zrobi tego Louisowi!
*** Tymczasem u chłopców… ***

- Gdzie On jest do cholery?! – wrzasnął Liam.
- Hamuj! – krzyknął Zayn. – Tutaj!
Podbiegli do Tomlinsona, który stał na brzegu pomostu z butelką w ręku.
- Lou! – wydarł się blondasek. – Co Ty robisz?!
- Zostawcie Mnie… - odpowiedział krótko.
- Złaź stamtąd! – krzyknął loczek.
- Po co?! No po co?! – wykrzykiwał. – Po co teraz żyć?
- O czym Ty bredzisz?! – odezwał się Liamek.
- Dają jej 20% szans na przeżycie… Dziecku 15… - wydusił.
- Chłopie! A ja wyjdzie z tego, bo wyjdzie to co?! Będzie Cię odwiedzać… na cmentarzu? Nie chcesz zobaczyć Twojego dziecka? Złaź stamtąd debilu! – powiedział Malik po czym ściągnął Go z pomostu i zaprowadził do samochodu.
***
Już zasypiałyście na kanapie, gdy usłyszałyście, że ktoś otwiera drzwi. To byli chłopcy.
Zaprowadzili Mr. Carrot do pokoju i wrócili do Was.
- Dają Jej 20% szans na przeżycie… - zaczął Hazza.
Wybuchłyście takim płaczem, że chłopcy nie potrafili Was uspokoić.
*** Tydzień później… ***
Akurat jedliście śniadanie, gdy zadzwonił telefon Louisa.
- Lidka się wybudziła! – wrzasnął po zakończonej rozmowie.
Złapaliście bluzy i wybiegliście z domu.
20 minut potem byliście już w szpitalu.
- Jest bardzo, bardzo słaba. Proszę pojedynczo. – oznajmił lekarz.
- Idź. – popchnęłaś Louiego do sali.
Rozmawiali chyba z godzinę. W końcu postanowiliście tam wejść… wszyscy. Wyściskaliście Ją powitalnie, zapytaliście jak się czuje etc.
- Mieliście państwo pojedynczo! – powiedziała oburzona pielęgniarka, która weszła do sali.
- Idź pani stąd, dobra?! – odparł Lou.
Ta popatrzyła na Niego jak na debila i wyszła z sali a Wy wybuchnęliście śmiechem.
Po pół godzinie pożegnaliście się z Lidką i wyszliście.
Louis zrobił coś w stylu <klik> [Harry] i wrzasnął ‘’Będę tatą!’’.
- Szkoda, że Ja tylko wujkiem… - skomentował Niall patrząc na Elizę. Ta odwzajemniła to tylko miną ‘WTF?’ po czym znów wszyscy mieliście beke.

piątek, 30 marca 2012

ROZDZIAŁ 7 CZ.I - 'ZNISZCZYŁA MU ŻYCIE?...'

‘’ It's time to get up, in the morning. Got McDonalds breakfast for you…’’. To Twój budzik.
- Po co Ja nastawiłam budzik na 5 rano?! – pomyślałaś.
Chciałaś już przekręcić się na drugi bok i ponownie zasnąć, ale zachciało Ci się pić, więc postanowiłaś zejść do kuchni i czegoś się napić.
Byłaś na schodach, gdy coś usłyszałaś… Jakby płacz. Weszłaś do salonu, zapaliłaś światło i zobaczyłaś zapłakaną Lidkę.
- Zgaś to. – powiedziała zapalając małą lampkę koło kanapy a Ty zrobiłaś to o co poprosiła.
- Co się stało? – zapytałaś siadając koło niej.
Ta zakryła twarz w dłoniach i rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Ej, ej… Spokojnie… - szepnęłaś przytulając ją.
- Proszę, to jest moja odpowiedź. – powiedziała wręczając Ci… test ciążowy. – 2 kreski.
Zatkało Cię. Nie wiedziałaś co masz powiedzieć. Czy gratulować czy pocieszać, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży. W głębi duszy cieszyłaś się… Choć sama nie wiesz dlaczego.
- Gratulacje! Boże zostanę ciocią! – wrzasnęłaś, bo jakoś nagle Cię olśniło.
- Debilu! Cicho! – pisknęła ‘przyszła mama’.
- On jeszcze nie wie? – zapytałaś o Louisa.
- Nie… - odpowiedziała po czym rozryczała się na nowo.
- Ej… Chodź tu… - powiedziałaś i przytuliłaś ją.
- Loui mnie zabije rozumiesz?! – chciała to krzyknąć na całe gardło, ale tylko cicho wyszeptała.
- Co?! On?! Chyba kpisz kochanie! – rzuciłaś.
- Przecież ja mam dopiero 19 lat rozumiesz?! A On?! 20… Zniszczę Mu życie zrozum! – po tych słowach załamała się już po całości.
- Wszystko będzie dobrze! Błagam, zaufaj mi! Już widzę jak będzie się cieszył! – tłumaczyłaś. – A poza tym chciałabyś żeby Wasze dzieci miały takich starych rodziców?
- Nie. Ale nie takich młodych! – odpowiedziała. – Jestem załamana. I tyle.
- Oj, przestań! – ciągnęłaś dalej. – Tylko… proszę Cie: nie zrób nic głupiego.
- Dobra… Chcę zostać sama… Wracaj do łóżka. – rzuciła.
- Na pewno…? – spytałaś.
- Tak, na pewno. – odpowiedziała szybko.
Poszłaś więc do sypialni. Cały czas o tym myślałaś. Cieszyłaś się cholernie, ale patrząc na to realistycznie… Przecież Oni mają dopiero po 20 lat…
Nawet nie wiesz jak i kiedy zasnęłaś…
Rano obudziły Cię jakieś krzyki. Podniosłaś głowę i popatrzyliście na siebie z Zaynem pytająco. Nie wiedzieliście o co chodzi.
- Liiidkaaa! Liiidkaaaa! – usłyszałaś z dołu i już wiedziałaś o co kaman.
- Ja pierdole! – wrzasnęłaś i zbiegłaś na parter.
- Nie widzieliście Lidki? Nie wiem gdzie jest… Komórkę zostawiła… - pytał Mr. Carrot.
- Nie, ale błagam szukajmy Jej! Szybko! Błagam! – krzyknęłaś.
Wszyscy popatrzyli na Ciebie jak na wariatkę.
- Ee? Paulina? – skomentował Liam.
- Naprawdę nie wiesz czemu Jej nie ma? – spytałaś.
- Nie? – odpowiedział Lou.
- Ja jebie… Idź zobacz co jest w salonie, na kanapie, pod poduszką. – oznajmiłaś. (schowałaś tam test ciążowy, który pokazała Ci rano Lidka)
Louis pobiegł, przerzucił wszystkie poduszki, wziął ‘’to’’ do ręki i stał wmurowany. Widziałaś jak spływają Mu łzy.
- Co to jest?! – wrzasnęła Eliza.
- Ona jest… w… ciąży… - wydusił z siebie Mr. Suspenders.
Każdego zszokowały Jego słowa a Niall dusił się kawałkiem wczorajszego kurczaka.
Tomlinson usiadł na kanapie po prostu się rozpłakał.
Podeszłaś do Niego.
- Błagam Cię… Nie rób Jej tego… - powiedziałaś.
- Czego?! Przecież nawet nie wiesz jak się cieszę… Płaczę ze szczęścia… Ale po co mam to okazywać jak Lidki tutaj nie ma? Czemu nie potrafiła Mi zaufać co? Zastawiłbym Ją?! Kochałbym jeszcze bardziej… Jak coś się Jej… Im… stanie… - wytłumaczył.
- Nawet tak nie mów! Zacznijmy Jej lepiej szukać i to szybko. – oznajmiłaś.
- Tylko gdzie?! – zapytali retorycznie Harry i Oliwka.
- Nie możemy zadzwonić na policję, bo przecież dopiero minęło jakieś 5 godzin. – odezwał się Zayn.
- Taa… Gdzie mogłaby pójść? – spytał Louis.
- Hmm… Chyba do żadnych przyjaciół, bo tutaj Ich nie ma… Park? – Nie… To za łatwe… - myślał głośno Niall wytężając Swój mózg.
- Ej a może po prostu wyszła na spacer? – rzucił Liam.
- Nie… Uwierz Mi, że nie… - odpowiedziałaś.
- Nic nie przychodzi Mi do głowy. – powiedziała Monika.
- Mam! – wrzasnęłaś na cały dom. – Wakacyjny domek!
- Tak! – potwierdził Malik. – Bardzo możliwe.
- Ok., to Ja i Paulina tam pojedziemy a Wy przeszukajcie Londyn. – oznajmił Loui.
- Jadę z Wami. – zgłosił się Zayn.
- Dobra. – zgodził się ‘’przewodniczący’’ – To chodźcie.
Wziął kluczyki od samochodu i wyszliśmy z domu.
- Daj, Ja poprowadzę. – powiedział Mr. Mirror wyrywając Mu kluczyki.
Całą drogę Tomlinson płakał co do Niego było nie podobne. Siedział z Tobą z tyłu. Patrzył za okno. Widziałaś jak cholernie się martwi…
- Louis… - powiedziałaś łapiąc Go za rękę.
Nic nie odpowiedział tylko odwrócił się do Ciebie i po prostu się przytulił.
- Jeśli Jej… Ja pierdole! Im się coś stanie to ja tego nie przeżyję rozumiesz?! – rzucił.
- Nic Im się nie stanie! – odezwał się Zayn. – Nie wolno Ci nawet tak myśleć.
- Dokładnie. – poparłaś Go.
Za ok. godzinę dojechaliście na miejsce.
Tylko co otworzyłaś drzwi, Loui wybiegł z nich z prędkością światła.
Weszliście do domku. Pusto.
- Nigdzie Jej nie ma… - oznajmił załamany Tomlinson.
- Jezu… - skomentowałaś. – A Oni dzwonili?
- Tak, nie ma Jej nigdzie. – odpowiedział Malik.
- Strych!- wrzasnął Mr. Carrot i popędził na ostanie piętro a Wy za Nim.
Było tam ciemno. Jak o 12 w nocy. Nic nie widzieliście, nawet nie mogliście znaleźć włącznika światła. W końcu *pstryk* i się rozjaśniło. To co zobaczyliście Was zszokowało…