niedziela, 1 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 7 CZ.2 - 'DADDY'


W rogu leżała Lidka. Cała blada, jak nieżywa. Obok Niej 2 puste opakowania po jakichś proszkach. Louis wpadł w szał. Wrzeszczał, piszczał, płakał. Podbiegł do Niej i próbował cucić.
- Jezu! Co Ty zrobiłaś?! Co?! – krzyczał. – Ożyj błagam! Nie umieraj!
Zayn przykucnął obok Niej i sprawdził tętno.
- Żyje. – oznajmił. – Szybko! Weźmy Ją i zawieźmy do szpitala.
Zanieśliście Ją do samochodu i ruszyliście. W drodze zadzwoniłaś do reszty i wszystko Im powiedziałaś. Louis siedział tylko i rozpaczał. Jeszcze nigdy nie widziałaś Go w takim stanie.
W szpitalu zabrali Lidkę szybko o nie chcieli Wam nic powiedzieć. Louiemu dali jakieś silne proszki uspakajające, że po sekundzie już spał. Reszcie nie kazaliście przyjeżdżać, bo przecież nie będziecie czekać w dziewiątkę…
Po kilkugodzinnym czekaniu podszedł do Was lekarz.
- Lidia… - wydusił z siebie. – Jest w stanie krytycznym. Nie wiemy czy z tego wyjdzie…
- A co z dzieckiem? – zapytałaś i wybuchłaś płaczem.
- Robimy wszystko co w Naszej mocy… - odpowiedział i odszedł.
Rozpłakałaś się jeszcze bardziej i wtuliłaś w Malika.
Na noc wróciliście do domu. Również z Louisem, który cały czas spał.
- I co? I co? – dopytywali się wszyscy po kolei, gdy tylko otworzyliście drzwi.
Odpowiedzieliście z trudem na zadawane pytania. Każdy się po prostu załamał…
- Może powinniśmy pojechać do Niej? – zapytał Niall.
- To bez sensu, bo i tak byśmy Jej nie zobaczyli. Tak mówił lekarz. – wyjaśnił Zayn. – Jest już późno… Chodźmy do siebie, choć i tak pewnie nikt nie zaśnie…
- Dokładnie… - poparł Go Liam.
Porozchodziliście się do Waszych sypialni.
- Boże, jak ja się o Nią boję… - powiedziałaś.
- Ja też… Ale wszystko będzie dobrze… - pocieszał Malik.
Przebrałaś się w piżamę i wskoczyłaś do łóżka. Zwinęłaś się w ‘kłębek’ i wtulona w Zayna z wielkim trudem zasnęłaś.
W nocy przebudziły Cię jakieś głosy, które dochodziły z dołu.
- Pewnie jest w szpitalu… - usłyszałaś Liama i zeszłaś na parter.
- O co chodzi? – zapytałaś.
- Louis zniknął… - odpowiedział krótko Harry.
- Jedziemy do szpitala. – rzucił Nialler.
- Dobra, tylko nie wszyscy. Ja i Hazza pojedziemy a Wy zostańcie, bo nie ma sensu tłuc się w ósemkę. – powiedział Liam.
Po 15 minutach już Ich nie było.
- Idź kotek się połóż. – szepnął Zayn. – My z Niallem poczekamy na telefon od chłopaków.
- Mhm… - odparłaś, dostałaś buziaka na pożegnanie i poszłaś do pokoju.
Dziewczyny zrobiły tak samo.
Zasnęłaś… Przyśnił Ci się jakiś koszmar. Zaczęłaś krzyczeć. Malik przybiegł szybko i wybudził Cię.
- Ej… Spokojnie… - powiedział całując Cię w czoło i pocierając głowę.
- Koszmar… Jak rzeczywistość… - oznajmiłaś. – A co Ci się stało w głowę?
- Eeemm… Akurat robiłem sobie herbatę gdy usłyszałem jak krzyczysz no i tak się przestraszyłem, że uderzyłem głową w drzwiczki, które odpadły… Niall je mocuje.  – wyjaśnił.
- Boziu… - szepnęłaś dając mu buziaka.
Od całowania wyrwał Was telefon.
- Louis był w szpitalu, ale tylko na chwilę. Dowiedział się do u Lidki i wyszedł. – oznajmił Zayn po zakończonej rozmowie z Harrym. – Jedziemy Go szukać.
- Ja też! – zgłosiłaś się.
- Nie. – zaprotestował. – Zostańcie w domu na wypadek gdyby wrócił.
Zrobiłaś co kazał.
Zeszłaś do salonu, w którym siedziały dziewczyny.
- Jakiś koszmar. – rzuciła Monika rozpłakując się.
- Wiem. – odpowiedziała Eliza robiąc to samo.
- Dziewczyny… A jeśli Onaa…
- Błagam Cię! Nawet tak nie mów! – przerwałaś Oliwce. – Nie zrobi Nam tego! Nie zrobi tego Louisowi!
*** Tymczasem u chłopców… ***

- Gdzie On jest do cholery?! – wrzasnął Liam.
- Hamuj! – krzyknął Zayn. – Tutaj!
Podbiegli do Tomlinsona, który stał na brzegu pomostu z butelką w ręku.
- Lou! – wydarł się blondasek. – Co Ty robisz?!
- Zostawcie Mnie… - odpowiedział krótko.
- Złaź stamtąd! – krzyknął loczek.
- Po co?! No po co?! – wykrzykiwał. – Po co teraz żyć?
- O czym Ty bredzisz?! – odezwał się Liamek.
- Dają jej 20% szans na przeżycie… Dziecku 15… - wydusił.
- Chłopie! A ja wyjdzie z tego, bo wyjdzie to co?! Będzie Cię odwiedzać… na cmentarzu? Nie chcesz zobaczyć Twojego dziecka? Złaź stamtąd debilu! – powiedział Malik po czym ściągnął Go z pomostu i zaprowadził do samochodu.
***
Już zasypiałyście na kanapie, gdy usłyszałyście, że ktoś otwiera drzwi. To byli chłopcy.
Zaprowadzili Mr. Carrot do pokoju i wrócili do Was.
- Dają Jej 20% szans na przeżycie… - zaczął Hazza.
Wybuchłyście takim płaczem, że chłopcy nie potrafili Was uspokoić.
*** Tydzień później… ***
Akurat jedliście śniadanie, gdy zadzwonił telefon Louisa.
- Lidka się wybudziła! – wrzasnął po zakończonej rozmowie.
Złapaliście bluzy i wybiegliście z domu.
20 minut potem byliście już w szpitalu.
- Jest bardzo, bardzo słaba. Proszę pojedynczo. – oznajmił lekarz.
- Idź. – popchnęłaś Louiego do sali.
Rozmawiali chyba z godzinę. W końcu postanowiliście tam wejść… wszyscy. Wyściskaliście Ją powitalnie, zapytaliście jak się czuje etc.
- Mieliście państwo pojedynczo! – powiedziała oburzona pielęgniarka, która weszła do sali.
- Idź pani stąd, dobra?! – odparł Lou.
Ta popatrzyła na Niego jak na debila i wyszła z sali a Wy wybuchnęliście śmiechem.
Po pół godzinie pożegnaliście się z Lidką i wyszliście.
Louis zrobił coś w stylu <klik> [Harry] i wrzasnął ‘’Będę tatą!’’.
- Szkoda, że Ja tylko wujkiem… - skomentował Niall patrząc na Elizę. Ta odwzajemniła to tylko miną ‘WTF?’ po czym znów wszyscy mieliście beke.

2 komentarze:

  1. TY TO JESTEŚ JEDNAK BOSKA <3
    pisz mi tu dalej! ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahaahah no bardzo :>
    zostaniesz mamą! huehuehue :D xdd
    forever parents :>

    właśnie nad tym myślę czy pisać... dziś zacznę bazgrać 8 rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń