Późnym
wieczorem byłaś już w Polsce. Wysiadłaś z samolotu jak w amoku. Cały czas
płakałaś. Nie wiedziałaś co się dzieje. Zamówiłaś szybko taksówkę i wróciłaś do
domu. W progu mieszkania rzuciłaś walizki i od razu pobiegłaś do siebie.
Położyłaś się na łóżku i kontynuowałaś, ale szybko zasnęłaś po męczącej podróży
i… najgorszym dniu w Twoim życiu.
Rano o 8 obudził Cię dzwonek do drzwi. Zwlekłaś się z łóżka i podreptałaś
otworzyć. Ledwo co przekręciłaś klucz, do mieszkania wpadły Twoje przyjaciółki.
- Paulina o co chodzi?! – wrzasnęła Lidka.
- O co poszło?! – darła się Oliwka.
- Dlaczego?! – piszczała ze zdenerwowania Monika.
Rozpłakałaś się.
- Nie płacz Paula… - powiedziała pocieszająco Eliza.
Opowiedziałaś Im całą historie i dlaczego zdecydowałaś się na zerwanie.
- Jezu… Kochana… - pocieszała Monika.
- Dzisiaj całą noc przegadałam na Skype z Louisem. – rzuciła Lidka. – Nigdy nie
widział Zayna takiego załamanego. Nie odzywa się do nikogo, siedzi zamknięty w
pokoju…
- Proszę Was dziewczyny! Nie katujcie mnie… Pomóżcie Mi! Pomóżcie o Nim
zapomnieć! – powiedziałaś.
- Przemyślałaś to? – zapytała Eliza.
- Tak… Bardzo dobrze… - odpowiedziałaś.
- Kochasz Go? – kolejne pytanie zadała Monika.
- Dobra, chcę zostać sama… - szepnęłaś przez łzy.
Wyszły a Ty poszłaś do kuchni, wzięłaś chipsy, lody i inne megakaloryczne jedzenie
i usiadłaś na kanapie. Włączyłaś TV i zaczęłaś oglądać jakieś romantyczne
komedie. Potem położyłaś się spać. Ok 17 przebudziłaś się i wyciągnęłaś telefon
z torby. Wzięłaś go do ręki i zastanawiałaś się czy włączyć. Zrobiłaś to.
Miałaś 384 nieodebranych połączeń od Zayna, 82 od Nialla, 102 od Liama, 65 od
Louisa, 43 od Harrego oraz 97 nieodebranych wiadomości od Malika. Szybko go
wyłączyłaś i rzuciłaś nim o ścianę. Rozpłakałaś się na nowo.
Kolejne dni mijały podobnie.
Pewnego ranka postanowiłaś, że nie możesz tak dalej. Poszłaś do sklepu po nową
kartę, zmieniałaś Twittera oraz wyszłaś na świeże powietrze. Dziewczynom nie
pozwoliłaś aby cokolwiek działały w Waszej sprawie. Po południu, gdy zmęczona
spacerem czytałaś w kuchni popijając herbatę usłyszałaś dzwonek do drzwi.
Otworzyłaś je bez większego namysłu. Przed nimi stał Zayn. Tylko co Go ujrzałaś
zamknęłaś je z prędkością światła.
- Błagam! Porozmawiajmy! – krzyknął po drugiej stronie drzwi.
- Nie. Proszę Cię… Odejdź, wyjedź… To koniec. – odpowiedziałaś i pobiegłaś na
górę. Dzwonił dzwonkiem chyba jeszcze przed godzinę, leżałaś na łóżku i
próbowałaś tego nie słyszeć.
Przed 4 kolejne dni sytuacje były identyczne, lecz potem już dał Ci spokój…
Wyjechał…
Lecz następnego dnia znów usłyszałaś dzwonek.
- Muszę Go zmienić, zbrzydł Mi. – pomyślałaś.
Przed drzwiami stał listonosz. Spokojnie otworzyłaś, Odebrałaś jakieś listy,
podziękowałaś i już chciałaś zamknąć drzwi, gdy nagle zza ściany wybiegli:
Liam, Niall, Louis i Harry.
Odepchnęli listonosza i wpadli do domu.
Ty pożegnałaś posłańca i poszłaś do chłopców.
- Paulina czy Ty oszalałaś?! – krzyczał Lou.
- Czemu?! Dlaczego?! – pytał Niam.
Rozryczłaś się i usiadłaś.
- Przestańcie… Proszę… - wyszeptałaś zakrywając twarz.
- Nie płacz… - powiedział blondasek podchodząc do Ciebie i przytulając.
- Przecież Mi też nie jest łatwo! Nie jest Mi łatwo rozstać się z osobą, którą…
Oj, dobra skończymy rozmowę. – rzuciłaś.
- No właśnie! Osobę, którą kochasz! Czemu powiedziałaś, że już Go nie kochasz,
że to koniec? Boże, żebyś widziała w jakim jest stanie! Nigdzie nie wychodzi,
mało się odzywa, cały czas przesiaduje w Swoim… Waszym pokoju... A co
najlepsze, nie chce chodzić w ogóle na żadne próby. – odezwał się Mr. Carrot.
- Niech poszuka pocieszenia u Kate! A jeśli o to chodzi, to przepraszam, że rozwalam
Wam boysband.
- Boże a Ty znowu z tą całą Kate! Dla jasności – nie mają ze sobą żadnego
kontaktu. – rzucił Harry sprostowanie.
- Paula! Przecież nie chodziło Mi o to, że rozwalasz w jakiś sposób One
Direction. Chodzi o to, że nie jest sobą… Zależy Nam na Jego… Cholera! Waszym szczęściu!
– wyjaśnił Louis.
- Przepraszam Was za wszystko… A teraz chcę zostać sama. – powiedziałaś pożegnalnie.
Chłopcy wyszli a Ty zalałaś się łzami.
Następnego dnia wstałaś dość wcześnie. Podreptałaś do kuchni, żeby zrobić sobie
śniadanie. Akurat niosłaś kakao do salonu, gdy usłyszałaś dzwonek do drzwi.
Poszłaś otworzyć. To była Eliza. Cała zapłakana i roztrzęsiona.
- Boże! Eliza! Co się stało?! – zapytałaś wpuszczając Ją do środka.
- Zaa… Zaayy… Zaayynn… - jąkała się płacząc i nie mogąc dokończyć.
- Co z Nim?! – wrzasnęłaś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz